"Kawa z metanolem"

2013-11-19

Każdy, kto choć raz miał okazję obejrzeć zawody żużlowe, z pewnością może opisać tę dyscyplinę jako coś niebywałego, budzącego adrenalinę i endorfiny. Speedway jest pokładany w kategorii sportów ekstremalnych. Ekstremalne może być też wejście do parkingu maszyn. My jednak postanowiliśmy za sprawą Krystiana Bandury przełamać pewne bariery zwykłego kibica i przyjrzeć się nieco pracy mechanikom żużlowym.

Skąd u Ciebie zapał do mechaniki? Ukończyłeś w tym kierunku szkołę, czy jesteś samoukiem?
Temat zaszczepił u mnie Szymon Moszyk, mechanik spod skrzydeł Krzysztofa Jabłońskiego. Oboje jesteśmy po szkole mechanicznej w ZSP 2. Szymek zapytał czy bym nie chciał spróbować swoich sił w nieco innej mechanice niż samochodowa, której się wyuczyłem. Opowiedział mi w kilku zdaniach o nowym teamie, którego założycielem jest Pan Rafael Wojciechowski. VC Racing Team potrzebował do pomocy mechaników-uczniów. Temat mi się wkręcił, więc potrzebowałem jedynie kilku dni na podjęcie ostatecznej decyzji. Dwa tygodnie później zacząłem praktykę podczas pierwszego żużlowego treningu. Po kilku wizytach na stadionie i ciężkiej pracy w warsztacie byłem już odpowiednio przygotowany, aby niektórych czynności nie musieli po mnie sprawdzać czy poprawiać nasi bardziej doświadczeni mechanicy.

Właśnie, mówisz o bardziej doświadczonych mechanikach. Opowiedz coś o nich oraz o pozostałych członkach zespołu.
Tak jak wspomniałem, założycielem i głównym sponsorem teamu jest Pan Rafael Wojciechowski. Zawodnikami, którymi się „zaopiekował” Pan Rafael są: Adrian Gała
i Wojtek Lisiecki, czyli juniorzy gnieźnieńskiego Startu. Pierwsze skrzypce w parkingu maszyn gra Darek Sajdak, mechanik z wieloletnim doświadczeniem, w ostatnich latach członek teamów Tonego Rickardssona, później Jasona Crumpa. Kolejnym mechanikiem zespołu jest wyżej wspomniany Szymon. Ponadto w gronie teamu na sezon 2013 byli również: fotograf, grafik, menager ds. marketingu, psycholog oraz tzw. „druga linia mechaników” czyli ja i Eryk Pieczyński – pasjonaci i mechanicy-uczniowie.


Dlaczego akurat mechanik żużlowy, a nie skuterów czy innych pojazdów?
Odpowiedź jest prosta – z pasji do speedwaya i chęci nabywania nowych umiejętności. Mechanikę samochodową zdążyłem już opanować przez ostatnie lata nauki, natomiast żużlowa jest dla mnie połączeniem przyjemnego z pożytecznym. Jako kibic zawsze interesowałem się parkingiem maszyn, a w ubiegłym sezonie miałem do niego większy dostęp, co pozwoliło mi zobaczyć jak to naprawdę działa, a działa zupełnie inaczej niż dojrzeć można z perspektywy trybun.

Jakie były Twoje zadania w teamie?
Podczas treningów czy zawodów wszystko było pięknie podzielone. Każdy z nas wiedział jaką rolę pełni w teamie, więc i odpowiedzialność za pewne czynności musiała być indywidualna. Moim głównym zadaniem było przygotowanie maszyn wyjściowo do pierwszego wyjazdu na tor. Zębatki, dysze, długość łańcucha i jego smarowanie, metanol
w zbiorniku, temperatura silnika i sprzęgła – to najważniejsze elementy, o które się troszczyłem. Ale poza pierwszym wyjazdem na tor, jest jeszcze kilka kolejnych wyścigów (czasem jeden po drugim), i sytuacje nadzwyczajne, których często sami zawodnicy
i mechanicy się nie spodziewają. Na treningach czy zawodach zazwyczaj pojawialiśmy się w komplecie, czyli dwóch zawodników i czterech mechaników, a czasem nawet pięciu, gdyż zazwyczaj w parkingu obecny był także Pan Romuald, tata „Liska”, dlatego nietrudno było zadbać o każdy szczegół we wszystkich czterech motocyklach.


Każdy zawodnik ma inne spojrzenie na pracę w teamie, inne tradycje dotyczące sprzętu czy chociażby ustawienia skrzyni z narzędziami. Czy w tak licznym zespole jak wasz, nie było nieporozumień?
Cóż, u nas było dwóch zawodników i każdego z nich musieliśmy poznać od początku. Mechanicy musieli się delikatnie podzielić, ponieważ było do przewidzenia, że często obaj juniorzy jednocześnie będą wyjeżdżali na tor i wówczas cała czwórka czy piątka „na pełnych obrotach” korzystała z każdej sekundy zegara odliczającego czas dwóch minut. W boksach będąc obok siebie, mieliśmy sporą swobodę w pomaganiu sobie nawzajem, dzięki temu była fajna płynność pracy.

Parking maszyn to jedno miejsce pracy, a drugie to warsztat. Jak wygląda praca w warsztacie Darka Sajdaka?
Parking, warsztat ale nie zapominajmy, że dochodzą do tego także wspólne dojazdy na zawody i do bazy, również wspólne posiłki, a nawet spanie w hotelach, choć rzeczywiście najwięcej czasu spędza się w warsztacie. Tam mechanik ma odpowiednio dużo czasu na mycie motocykli, przegląd i serwis podzespołów, a nawet wulkanizację… Nie ukrywam, że jeszcze przed tym sezonem niektóre z tych wymienionych elementów były mi obce. Jednak przy cierpliwości Darka, stały się bardzo proste, za co chciałbym bardzo podziękować. Niekiedy warsztat był obiektem odwiedzin na kawę innych członków teamu, dzięki którym praca przy sprzęcie mijała jeszcze płynniej. Bywały również dni, kiedy nie było czasu na „zabawę” i trzeba było się mocno sprężać, gdy kalendarz układał zawody i treningi dzień za dniem. Działanie pod presją czasu to także element, którego się nauczyłem w VC Racing Team.

Czy dalej masz zamiar iść w kierunku mechaniki żużlowej?
Chciałbym. Sporo się nauczyłem w tym sezonie i szkoda by było to zaprzepaścić. Czas pokaże co będzie dalej. W Polsce dopiero co otworzyło się okienko transferowe, a to oznacza zmiany personalne nie tylko w klubach, ale też w teamach poszczególnych zawodników.

Dziękuję za rozmowę.

 

Dziękuję i pozdrawiam cały zespół VC Racing Team oraz wszystkich kibiców Startu Gniezno!

Tomasz Kostencki i  Krystian Bandura/Fot: Olga Gandurska, Tomasz Góralczyk
 

 





treść została wydrukowana ze strony
http://www.sportgniezno.pl/wiadomosc,-kawa-z-metanolem-.html