- Miniony sezon zakończył się sukcesem drużyny gnieźnieńskiego Startu, która w ładnym stylu wywalczyła awans do I ligi. Dla ciebie ten miniony rok nie był jednak pasmem samych sukcesów. Jak teraz go oceniasz?
- Sezon generalnie oceniam na plus. Oczywiście były momenty trudne. To był dla mnie pierwszy rok takiego prawdziwego, zawodowego ścigania i naturalną rzeczą jest to, że można popełniać błędy. Ważne jest, żeby umieć z nich wyciągnąć odpowiednie wnioski. Ja tak właśnie robiłem. Siadałem spokojnie w domu, analizowałem wszystko i wyciągałem wnioski.
- W pewnym momencie zabrakło nawet dla ciebie miejsca w drużynie. Jak się wtedy czułeś? Nie myślałeś o tym, żeby rzucić to wszystko?
- To był bardzo ciężki czas dla mnie. Tym bardziej, że decyzje zapadały niemal z dnia na dzień. Początkowo rzeczywiście byłem bardzo załamany, ale nie było mowy o tym, żebym się poddał. Przez pierwszy tydzień zamknąłem się w sobie, ale wkrótce zrozumiałem, że taka postawa do niczego dobrego mnie nie doprowadzi. Zacząłem wszystko analizować i doszedłem do wniosku, że muszę pracować jeszcze ciężej, być jeszcze bardziej zaangażowany i to przyniosło efekty. Teraz to nawet cieszę się, że do tego doszło, bo cała ta sytuacja pokazała, że mam silny charakter i w sumie bardzo mnie wzmocniła.
- To było widać w drugiej części sezonu, a zwłaszcza w rundzie finałowej, gdzie byłeś naprawdę ważnym ogniwem zespołu mając spory udział w wywalczeniu awansu...
- Od kiedy wróciłem do pierwszego składu, to starałem sie za każdym razem udowodnić, że zasługuję na to miejsce. Wiedziałem, że nie mogę zaliczyć wtopy, bo w odwodzie był też Krzysiek Jabłoński, któremu także zależało żeby jeździć - to naturalne!
- Teraz trzeba już niewątpliwie myśleć o kolejnym sezonie. Jak wyglądają twoje przygotowania?
- Trenuję bardzo intensywnie już od drugiej połowy listopada. Mam po dwa treningi dziennie. Bieganie, jazda na rowerze, joga, ćwiczenia ogólnorozwojowe i sprawnościowe z Przemkiem Gnatem, który niedawno oficjalnie dołączył do sztabu szkoleniowego drużyny, ale ja współpracuję z nim już od kilku lat. Między treningami pracuję nad sprzętem, więc ten okres zimowy jest w moim przypadku bardzo pracowity.
- A jak będzie wyglądało twoje zaplecze sprzętowe?
- Mam świadomość, że ściganie w I lidze, to będzie zupełnie inna bajka. Dlatego też poczyniłem spore inwestycje w sprzęt. Zakupiłem dwa kompletne, nowe motocykle plus jeden nowy silnik od pana Ryszarda Kowalskiego. Inwestuję też w sprzęt, który posiadałem już wcześniej. W nadchodzącym sezonie będę ścigał się także w Danii, Szwecji i Czechach. Dlatego też zaplecze sprzętowe musi być spore.
- Co będzie dla ciebie priorytetem?
- Oczywiście liga polska, ale wszędzie będę chciał się pokazać z jak najlepszej strony, nabierać doświadczenia i ciągle rozwijać swoje umiejętności.
- Założeniem klubowych władz było utrzymanie podstawowego składu drużyny, która wywalczyła awans do I ligi. Tam poprzeczka zawieszona będzie jednak znacznie wyżej. Poradzicie sobie?
- Jeśli o mnie chodzi to mogę zapewnić, że w każdym meczu dam z siebie sto procent. Jeśli wszyscy zawodnicy będą do tego tak podchodzić, jeśli po każdym meczu każdy z nas spojrzy w lustro i powie sobie - dałem z siebie wszystko, to myślę, że o wyniki możemy być spokojni.
rozmawiał: RADOSŁAW KOSSAKOWSKI
Wywiad ukazał się w najnowszym wydaniu "Tygodnika Żużlowego" (7/2018)
Liczba komentarzy : 0