- Po dwóch sezonach spędzonych w Sparcie wracasz do macierzystego klubu. Przenosiny z Ekstraligi do drugiej ligi to raczej rzadkość. Dlaczego podjąłeś taką decyzję?
- Ja przede wszystkim jestem szczęśliwy, że mogę być znowu w domu, w macierzystym klubie Chociaż od razu zaznaczam, że we wrocławskim klubie czułem się bardzo dobrze. Miałem tam stworzone optymalne warunki do rozwoju mojej kariery. Byłem cały czas otoczony opieką i wsparciem. Myślę, że to doświadczenie, które zdobyłem reprezentujący barwy Sparty, zaprocentuje tutaj w Gnieźnie. W minionym roku o wiele lepiej radziłem sobie w zawodach indywidualnych. Myślę że w nadchodzącym sezonie to doświadczenie będzie już procentowało a rywalizacja w drugiej lidze będzie kolejnym, ważnym etapem rozwoju mojej kariery.
- W minionym sezonie wrocławianie nie mogli rywalizować na własnym obiekcie. Stadion Olimpijski przechodził generalny remont. Czy nie żałujesz troszkę, że nie będzie ci dane rywalizować na tym odnowionym, imponującym obiekcie?
- No na pewno tak! Cały czas jestem w kontakcie z ludźmi z Wrocławia. Bardzo zaprzyjaźniłem się z Maksem Drabikiem. W Gnieźnie jest jednak mój dom. Tu mam wielu kibiców i myślę, że to jest też dobry czas i miejsce na rozwój mojej kariery. Sparcie na pewno cały czas będę kibicował. Jeżeli nasze mecze odbywać się będą w soboty, a taki jest plan, to postaram się także pojechać kilka razy do Wrocławia i na żywo dopingować mój były zespół.
- Tajemnicą poliszynela jest fakt, że od początku twojej żużlowej kariery wspierał cię bardzo mocno Rafael Wojciechowski, który jest motorem napędowym nowego stowarzyszenia reaktywującego żużel w Gnieźnie. Przyznam szczerze, że kiedy działacze zapowiadali budowanie zespołu w oparciu o wychowanków Startu, byłem przekonany, iż będziesz jednym z zawodników, którzy na pewno wejdą w skład tej reaktywowanej drużyny. Rozważałeś jakiekolwiek inne rozwiązania?
- Szczerze mówiąc nie. Zresztą jako pierwszy podpisałem umowę w Gnieźnie. Miałem propozycję z pierwszej ligi. Z drugiej także były oferty, ale przyznam szczerze, że nawet nie siadałem do rozmów z działaczami tych ośrodków, ponieważ naprawdę chciałem wrócić do macierzystego klubu. W Gnieźnie czuję się dobrze. Jestem tu swój chłopak. Lubię być w domu i tutaj trenować
- Jak wyglądają twoje przygotowania do nowego sezonu?
- Muszę przyznać, że one tak naprawdę rozpoczęły się wyjątkowo wcześnie, bo ze względu na uraz kolana odniesiony w ostatnim meczu musiałam dość dużo czasu poświęcić na rehabilitację połączoną już właśnie z ćwiczeniami ogólnorozwojowymi. Przy okazji chciałbym podziękować za pomoc Norbertowi Synoradzkiemu, rehabilitantowi z Gniezna, który bardzo mi pomógł w powrocie do pełnej sprawności. Od początku grudnia trenuję z Przemysławem Gnatem szkoleniowcem klubu Walka Gniezno, trenerem brazylijskiego jiu jitsu. Zajęcia odbywają się głównie w klubie fitness pana Henryka Szymańskiego. Mamy tych zajęć sporo. Trenujemy taką zgraną ekipą wspólnie z Oskarem Fajferem i Kacprem Gomólskim. Przygotowujemy się naprawdę intensywnie, więc myślę że o moją kondycję mogę być spokojny.
- A jak wyglądają kwestia sprzętowe?
- Też jestem dobrej myśli, motocykle są już przygotowane do sezonu. Wiadomo, że żużel jest bardzo drogim sportem i cały czas dopinam sprawy ze sponsorami żeby być jak najlepiej przygotowanym do każdych zawodów. Cieszę się, że po powrocie do Gniezna, są firmy które chcą mnie wspierać w zbliżającym się sezonie.
- Jakie cele stawiasz sobie w tym roku?
- Chciałbym być silnym zawodnikiem Startu w rozgrywkach ligowych, ale chcę także jak najwięcej startować, nie tylko w Gnieźnie, ale też w różnych turniejach zagranicznych, czy tutaj w Polsce. Wiem, że ten pierwszy rok seniorski będzie dla mnie ważny, dlatego będę szukał każdej okazji do ścigania.
rozmawiał: RADOSŁAW KOSSAKOWSKI
Wywiad ukazał się w najnowszym wydaniu "Tygodnika Żużlowego" (5/2017)
Radosław Kossakowski + foto