Krzysztof Jabłoński: - „W sporcie najważniejsza jest praca”

2020-01-22

Podczas XV Gali „Orły Gnieźnieńskiego Sportu” tytuł „Super Orła” nadawany osobiście przez prezydenta Gniezna Tomasza Budasza za całokształt działalności sportowej otrzymał w tym roku Krzysztof Jabłoński. Uhonorowanego wychowanka Startu poprosiłem o rozmowę.

-  To wyróżnienie jest niewątpliwie  nagrodą podsumowującą całą twoją sportową karierę. We wrześniu ubiegłego roku zorganizowałeś turniej, podczas którego pożegnałeś się ze swoimi przyjaciółmi z toru i kibicami, ale tak naprawdę chyba nie żegnasz się jeszcze na dobre ze sportem żużlowym?
            - Jest to na pewno zaszczytne wyróżnienie, które otrzymałem z rąk prezydenta Gniezna, za co bardzo dziękuję. Moja kariera zawodnicza trwała dwadzieścia pięć lat i to odbieram jako miłe jej uhonorowanie. Natomiast rzeczywiście nie kończę swojej przygody z żużlem. Ten sport został we mnie na tyle głęboko zaszczepiony, że nie jest łatwo zamknąć to wszystko. Nigdy nie miałem zresztą takiego zamiaru. Znajdę, a w zasadzie już znalazałem dla siebie tylko inny obszar aktywności.

- W jaki sposób zamierzasz zatem kontynuować swoją działalność sportową?
            -
Od pewnego czasu zajmuję się przygotowaniem silników do motocykli dla kolegów z torów. Z pewnością będę tę aktywność rozwijał. Poza tym kończę pisać pracę dyplomową na drugi stopień trenerski, co też pomaga mi w kontaktach z zawodnikami i myślę, że gdzieś w tych obszarach będzie mnie widać na obiektach żużlowych.

            - Niewątpliwie twoim największym osiągnięciem sportowym było zdobycie  tytułu wicemistrza świata juniorów w 1998 roku w Pile. Prezydent Tomasz Budasz wręczając tobie statuetkę „Orła” zaznaczył że żadnemu z gnieźnieńskich żużlowców. wychowanków Startu  do tej pory  nie udało się powtórzyć takiego sukcesu A czy jest coś, czego w swojej karierze sportowej żałujesz?

            - Kiedy w 1991 roku przyszedłem do Startu jako mały chłopiec i zacząłem zajęcia w szkółce żużlowej, to marzyło mi się, żeby ścigać się w Grand Prix i zostać kiedyś indywidualnym mistrzem świata. Tych marzeń nie udało mi się spełnić. Mało tego był taki czas, że najbardziej żałowałem tego, że nie udało mi się zdobyć wtedy w Pile tytułu mistrza świata juniorów. Oczywiście z biegiem czasu ocena tej sytuacji uległa zmianie i teraz rzeczywiście jestem dumny z tego osiągnięcia, chociaż na pewno pewien niedosyt pozostaje. Z upływem kariery nauczyłam się jednak jednej ważnej rzeczy - aby zwycięstwa i porażki przyjmować w identyczny sposób. W sporcie najważniejsza jest praca, która cię kształtuje, a rywalizacja jest tylko jej zwieńczeniem. I tak jak nie można załamywać się porażkami, tak nie należy również przesadnie cieszyć się sukcesem. Niektórych rzeczy nie udało mi się osiągnąć, ale coś tam sobą reprezentowałem bo jednak  te 25 lat nie byłoby mi dane jeździć.  Na mój poziom, który ostatnio prezentowałem w ekstralidze nie było  już niestety zapotrzebowania, więc zdecydowałem się zakończyć sportową karierę… (uśmiech)
            -  A jaka jest recepta na sukces w sporcie?
            - Myślę że już w znacznej części odpowiedziałem na to pytanie. Ja na pewno nie byłem obdarzony jakimś wielkim talentem, a jednak zdołałem osiągnąć mniejsze czy większe sukcesy. Jednym z nich jest to, że przez ćwierć wieku uprawiałem ten sport.

Uważam, że głównymi czynnikami, które mi na to pozwoliły były wytrwałość i pracowitość. Oczywiście potrzebna jest jeszcze odrobina szczęścia i to nie tylko w tym, żeby osiągać sukcesy, ale także na przykład po to, żeby uniknąć kontuzji. To było mi dane i myślę że mogę czuć się sportowcem spełnionym.

            - Wspomniałeś o tym, że piszesz pracę dyplomową na drugi stopień trenerski. Twoją  pierwszą profesją  jest jednak zawód mechanika i w tym również się rozwijasz Jak widzisz to w przyszłości? Czy pójdziesz raczej w kierunku tuningu motocykli i współpracy z zawodnikami w parkingu, czy widzisz siebie raczej  jako szkoleniowca? Najpierw być może instruktora grup młodzieżowych, a później menadżera drużyn seniorskich?

            - Rzeczywiście mam pewne doświadczenie w obu tych płaszczyznach. Mam jednak też świadomość że prowadzenie drużyny ligowej wymaga całkowitego poświęcenia. Mi trudno byłoby, przynajmniej na obecnym etapie zaprzestać działań dotyczących przygotowań motocykli w warsztacie, czy wspierania poszczególnych zawodników w parkingu. I myślę, że to będzie właśnie moja droga. Natomiast poszerzanie swojej wiedzy z zakresu oddziaływań pedagogicznych czy psychologicznych pozwalają mi na lepszy kontakt z zawodnikami, z którymi współpracuję. Nie wykluczam, że kiedyś dostanę być może propozycję poprowadzenia jakiegoś zespołu i ją przyjmę, natomiast na dzisiaj raczej będę szedł w kierunku tuningu silników i wsparcia zawodników od strony technicznej ale także mentalnej.

-Pierwszy etap twojej kariery związanych ze sportem dobiegł końca. Można powiedzieć że był to okres okraszony sukcesami. A co będzie dla ciebie sukcesem na tym nowym etapie działalności sportowej?
            -  Co może być sukcesem? No na pewno takim największym jeśli zawodnik, któremu przygotuję sprzęt zdobędzie mistrzostwo świata, albo chociaż mistrzostwo Polski. I tak samo zawodnik, którego bym trenował zdobyłby mistrzostwo świata, albo prowadzona przeze mnie drużyna zdobyłaby mistrzostwo Polski. Ale wracając do tego o czym mówiliśmy wcześniej -  ja w swojej karierze sportowej przekonałem się, że nie wszystkie marzenia mogą się spełnić i trzeba cieszyć się  tym, co los nam przyniesie, ale przede wszystkim na co sobie ciężko pracą i wyrzeczeniami zasłużymy. Jednego jestem pewien - sport pozostanie ze mną na zawsze. Ta rywalizacja, która towarzyszyła mi przez cały okres kariery zawodniczej przejdzie tylko na inny poziom.

 

rozmawiał: RADOSŁAW KOSSAKOWSKI

 

foto Roman Strugalski

 

 

 






treść została wydrukowana ze strony
http://www.sportgniezno.pl/wiadomosc,krzysztof-jablonski-w-sporcie-najwazniejsza-jest-praca.html