„Może kiedyś nam otworzą”

2017-04-04

W minionym tygodniu zespół Lokomotivu Daugavpils przebywał na zgrupowaniu w Gnieźnie podczas, którego odbył trening punktowany z miejscowym GTM Start. Po jego zakończeniu o rozmowę poprosiłem trenera łotewskiej drużyny - Nikołaja Kokina.

- Jak ocenia pan ten sparing?

- Walka była zacięta!

- To żart…
- Oczywiście! Czegóż można spodziewać się po pierwszych nieoficjalnych zawodach? Myślę, że nastawienie obu drużyn było takie same. Chodziło przede wszystkim o sprawdzenie sprzętu. Popróbowanie różnych ustawień. No i nabieranie doświadczenia po zimowej przerwie. Wiadomo, że taki sparing  z konkretnym rywalem, ma o wiele większą wartość niż trenowanie w ramach własnego zespołu. Ale nie mieliśmy tu żadnych założeń taktycznych, jakiejś presji na wynik.
            - To było widać w biegach nominowanych, w których straciliście znaczną część przewagi…
            - Jeszcze raz podkreślam. Wynik tego sparingu nie miał dla mnie większego  znaczenia. Chciałem dać szansę występu wszystkim zawodnikom. Dlatego pojechał też Artiom Trofimow, a Maksim Bogdanow pokazał, że może powalczyć o wygraną, a po dwóch okrążeniach odpuścił oszczędzając sprzęt.
            - Artiom to jakaś rodzina Wołodymira?
            - Nie, to jest chłopak od nas z Łotwy. Ma talent, ale jeszcze dużo pracy przed nim.
            - Przed tym sezonem z Lokomotivu  do Sparty Wrocław odszedł inny wielki talent - Andrzej Lebiediew. To dla was spore osłabienie?
            - W ostatnich sezonach Andrzej na pewno  był czołowym zawodnikiem naszej drużyny. I z jednej strony żal, że odszedł, ale z drugiej ma szansę na jeszcze większy rozwój jeżdżąc cały czas w gronie najlepszych. Powoli szkolimy już jego następców.  Tak więc nie robimy z tego powodu jakiejś tragedii. Tak jest w sporcie, że najlepsi muszą trafiać do najlepszych lig.
            - Teoretycznie już od dwóch sezonów cały zespół Lokomotivu powinien być w gronie tych najlepszych…
            - No tak, ale nie wszystkie sprawy zależą tylko od żużlowców, od uzyskiwanych przez nas wyników. I nawet chyba nie od finansów, bo takie zabezpieczenie na starty w ekstralidze pewnie by się nawet u nas znalazło, ale nie ma woli ze strony polskich decydentów. Szkoda, bo myślę, że zarówno poziomem sportowym jak i organizacyjnym dorównujemy najlepszym ośrodkom w Polsce, a dla naszych kibiców byłaby to spora atrakcja móc regularnie oglądać najlepszych zawodników.
            - Jakie macie zatem założenia przed nadchodzącym sezonem?
            - Znowu celujemy w wygranie ligi. Po odejściu Andrzeja Lebiediewa będzie to trudniejsze zadanie, ale  wcale nie oznacza, że jesteśmy bez szans. Będziemy pukać do bram ekstraligi. Może kiedyś nam otworzą…  

 

rozmawiał: RADOSŁAW KOSSAKOWSKI

 

 

Wywiad ukazał się w najnowszym wydaniu "Tygodnika Żużlowego" (15/2017)

 

Radosław Kossakowski/foto archiwum

 

 

 





treść została wydrukowana ze strony
http://www.sportgniezno.pl/wiadomosc,moze-kiedys-nam-otworza.html