Najkrótszy mecz w historii (?)

2023-08-29

Być może teza postawiona w tytule jest nieco na wyrost, ale z pewnością, biorąc pod uwagę okres, który znam z autopsji, a więc od co najmniej połowy lat osiemdziesiątych ubiegłego stulecia, nie było meczu ligowego w Gnieźnie, który trwałby tak krótko, jak ostatni pojedynek Ultrapur Startu z ENEA Polonią Piła.

Pytałem zresztą osób starszych ode mnie, i także sobie takiej sytuacji nie przypominali. Pojedynek kończący zasadniczą fazę zmagań  w II lidze żużlowej nie niósł ze sobą zbyt wielu emocji, albowiem już wcześniej wiadomym stało się, że gnieźnianie nie wygrają rundy zasadniczej, a pilanie nie mieli żadnych szans na udział w rundzie play-off. Przed meczem najwięcej dyskutowano raczej o tym, czy w ogóle do niego dojdzie. Niżowa aura i przechodzące okresowo fronty atmosferyczne nie wróżyły dobrze organizatorom, którzy jednak nie ustawali w wysiłkach, aby przygotować tor do bezpiecznej jazdy. Po meczu Paweł Siwiński, prezes GTM Start Gniezno nieco ironizując stwierdził, że służby techniczne gnieźnieńskiego klubu po intensywnej ulewie w ciągu trzech godzin potrafiły doprowadzić tor do stanu, który umożliwił przeprowadzenie całych zawodów, a w niektórych  ośrodkach nie udaję się to nawet w ciągu trzech dni. Słowa prezesa traktować należy jednak raczej jako swego rodzaju figurę retoryczną. Prawdą jest bowiem, że toromistrz Kazimierz Świdziński ze swym pomocnikiem Sławomirem Niełacnym ciężko pracowali przez trzy dni, a właściwie trzy noce, aby przygotować nawierzchnię na ewentualne opady. I to dzięki temu niespełna trzy godziny prac w dniu zawodów, już po przejściu ulewy, wystarczyły do tego, aby tor nadawał się do bezpiecznej jazdy. I to nie tylko bezpiecznej, ale również widowiskowej, bo jak pokazali Kacper Gomólski i Josh Pickering, wyprzedzać można było zarówno przy bandzie , jak i przy krawężniku.  Zaangażowanie toromistrzów docenił po meczu trener Tomasz Fajfer mówiąc: - Należą im się najwyższe słowa uznania. Wykazali się profesjonalizmem i zaangażowaniem. Oczywiście mieliśmy też trochę szczęścia, że było te dobre trzy godziny przerwy w opadach, bo dzięki temu mogliśmy odjechać ten mecz w całości.
           
Nad gnieźnieńskim torem cały czas przesuwały się ciemne chmury i istniało zagrożenie wystąpieniem kolejnych opadów deszczu. Dlatego zrezygnowano z prezentacji. Sędzia wraz z przedstawicielami obu drużyn i komisarzami obszedł tylko tor, a mając informację o kolejnej fali opadów zdecydował się na rezygnację z kosmetyki nawierzchni. Na tor ani razu nie wyjechał żaden ciągnik, ani (co wydaje się oczywistym) polewaczka. Przeprowadzono tylko ręczne równanie nawierzchni w okolicach pól startowych po wyścigu X, kiedy już zawody, nawet w przypadku konieczności ich przerwania, można byłoby uznać za odbyte. Mimo tego, że zawodnicy rywalizowali bardzo zacięcie, doszło tylko do jednego niegroźnego upadku. Dzięki temu zawody przeprowadzone zostały bardzo sprawnie. Od rozpoczęcia pierwszego wyścigu do zakończenia ostatniego trwały tylko 82 minuty – najkrócej w udokumentowanej historii ligowego żużla w Gnieźnie.

 

Radosław Kossakowski / foto Roman Strugalski - Szersza relacja fotograficzna z tego meczu TUTAJ

 


 





treść została wydrukowana ze strony
http://www.sportgniezno.pl/wiadomosc,najkrotszy-mecz-w-historii-.html