- Do tej pory jeszcze żaden speedrowerzysta nie został laureatem pierwszego miejsca w plebiscycie na najlepszego sportowca Gniezna. W tym sezonie ty stanąłeś na najwyższym stopniu podium, a twój zespół triumfował w kategorii Drużyna Roku. Jak odbierasz te wyróżnienia?
- O ile na wygraną w kategorii Drużyna Roku po cichu liczyliśmy zwłaszcza, że po wicemistrzostwie Polski w poprzednim sezonie tym razem sięgnęliśmy po złoty medal, to o tym, że zostanę sklasyfikowany najwyżej indywidualnie w ogóle nawet nie marzyłem. Kiedy moje nazwisko zostało wyczytane byłem w wielkim szoku i nawet trudno było mi wypowiedzieć choćby kilka zdań. Nie spodziewałem się tego. Uważam że jest to dla mnie, jak i dla całej naszej dyscypliny, niesamowita wyróżnienie. Tym bardziej, że pochodzę z małego klubu, a nasza dyscyplina jest mało rozpowszechniona w mediach. Jestem naprawdę bardzo zadowolony!
- W roku 2020 dość nieoczekiwanie sięgnęliście po wicemistrzostwo Polski powstając w zasadzie jak Feniks z popiołów w minionym sezonie tytułem mistrza potwierdziliście, że nie był to przypadek. Jaka była recepta na ten sukces?
- Recepta nie jest prosta. Trzeba przede wszystkim solidnie trenować. Na tych treningach dawać z siebie wszystko. Ważne jest też, aby mieć poukładane życie rodzinne i zawodowe, by móc skupić się na tym sporcie, żeby nie mieć myśli zaprzątniętych innymi rzeczami. Trzeba być zdrowym, bo bez zdrowia nie jesteśmy w stanie podnosić naszej dyspozycji fizycznej i osiągać swoich Everestów. Poza tym, tak jak w większości dyscyplin sportowych trzeba mieć trochę szczęścia, a wtedy można liczyć na takie sukcesy. U mnie w minionym roku to wszystko zagrało i miałem sezon najlepszy w mojej karierze. To wszystko zwieńczone zostało tą nagrodą w pięknej hali, w gronie tylu wspaniałych gnieźnieńskich zawodniczek i zawodników. Jestem zachwycony!
- Speedrower od lat rozwija się głównie w ośrodkach żużlowych często bywając swoistym przedszkolem dla przyszły żużlowców. Czy ty nie miałaś takiej pokusy, żeby spróbować swych sił w czarnym w sporcie?
- Pewnie na początku tak. Podobnie jak moi koledzy podziwiałem Tomasza Golloba, czy Jacka Gomólskiego. Myśleliśmy o tym, żeby pójść w ich ślady. Pamiętam jednak, że zdecydowanie przeciwni mojej jeździe na żużlu byli rodzice. Z upływem czasu speedrower coraz bardziej mnie wciągał i stwierdziłam że nie mam potrzeby szukać czegoś innego. Dla mnie jest to prawdziwa pasja, sposób na życie, na spędzanie wolnego czasu. Teraz coraz większą satysfakcję sprawia mi szkolenie młodych dzieciaków, które bardzo garną się do tego sportu. Chcą iść w nasze ślady, choć być może część z nich w przyszłości wybierze żużel.
- Swoją przygodę ze speedrowerem zacząłeś na torze przy ulicy 3 Maja. Ten obiekt miał swoją atmosferę, taką magię przyciągając dzieci i starszych na wasze zawody. Teraz macie nowy tor przy ulicy Parkowej z o wiele lepszą infrastrukturą, ale czy nie żałujesz tamtej atmosfery ogródka jordanowskiego?
- W swojej karierze ścigałem się na wielu torach i oczywiście obiekt przy 3 Maja, to pod koniec minionego wieku była taka mekka gnieźnieńskiego speedrowera. Nie było też aż tylu dyscyplin i klubów, dlatego na nasze zawody przychodziło naprawdę dużo ludzi. Ostatnie sukcesy sprawiły jednak że zainteresowanie tą dyscypliną w Gnieźnie rośnie i cieszę się z tego bardzo.
- To świetnie! Tymczasem jeszcze kilka lat temu wydawało się że Gnieźnieński Orzeł upadnie…
- Tak, był taki okres. Na szczęście w klubie pojawili się działacze, którzy temu zapobiegli. Michał Małecki, Łukasz Łukowski, Rafał Matkowski i wreszcie Paweł Woźny który nie tylko przewodzi i zarządza, ale cementuje ten klub sprawiając, że wszyscy czujemy się jak jedna, wielka rodzina.
W sporcie mówi się często, że łatwiej jest zdobyć tytuł, niż go obronić. Czy też uważasz, że kolejny sezon będzie dla was jednak nieco trudniejszy, bo hasło: „bij mistrza” przyświecać będzie każdej drużynie, która przyjedzie do pierwszej stolicy Polski.
Tak na pewno będzie, ale ten temat przerabialiśmy już około dwudziestu lat temu, kiedy wraz z Łukaszem Kokottem, Radkiem Sieradzkim i Marcinem Pukiem przez cztery lata broniliśmy tytułu. W naszej drużynie jest naprawdę wspaniała atmosfera. Ten team spirit może okazać się kluczem do sukcesu. Oprócz obrony mistrzowskiego tytułu czeka nas także rywalizacja w mistrzostwach Europy drużyn klubowych, które odbędą się w Anglii. Mam nadzieję, że zarówno organizacyjnie, jaki sportowo przygotujemy się do nich jak najlepiej i pojedziemy walczyć o kolejne sukces.
rozmawiał: RADOSŁAW KOSSAKOWSKI
fot. Roman Strugalski
Liczba komentarzy : 0