Szczęście Lecha trwało krótko - Puchar Polski dla Legii po kontrowersyjnych bramkach

2015-05-03

W sobotę, 2 maja, na Stadionie Narodowym w Warszawie rozegrany został mecz finałowy Pucharu Polski w piłce nożnej. Zmierzyły się ze sobą dwie czołowe drużyny rozgrywek ligowych Lech i Legia.

Trudno było jednoznacznie wskazać faworyta tego starcia. Trener Maciej Skorża od początku pracy w Poznaniu nie ukrywał, że jednym z jego priorytetów jest walka o to trofeum. Dlatego też lechici bezpośrednio po środowym meczu z Podbeskidziem udali się samolotem do Warszawy, gdzie na minizgrupowaniu przygotowywali się do walki o puchar.  Spotkanie cieszyło się olbrzymim zainteresowaniem kibiców. Bilety sprzedano w ciągu kilku dni. W sektorach fanów obu drużyn zasiadło po ok. 9 tysięcy  osób. Ponad 20 tysięcy przebywało w sektorach neutralnych. Ogółem zmagania obserwowało ponad 45 tysięcy widzów. Z Wielkopolski do Warszawy wyjechało 8 pociągów specjalnych - w tym jeden z Gniezna.

Mimo, że warszawskich kibiców na Stadionie Narodowym było sporo więcej, to doping fanów Lecha dorównywał poziomem głośności hałasowi tworzonemu przez  sympatyków Legii. Na boisku w pierwszej połowie to lechici mieli anatomia przewagę i bramka przez dłuższy czas wisiała na włosku. Między innymi w 13. minucie bliski szczęścia był Dawid Kownacki, ale jego uderzenie, po dośrodkowaniu Tomasza Kędziory, zdołał obronić Dusan Kuciak. Zawodników Lecha ostatecznie „wyręczył” Tomasz Jodłowiec, który po zagraniu z rzutu wolnego Barry’ego Douglasa uderzeniem głową wyprzedził Palusa Arajuuriego i zupełnie zaskoczył własnego bramkarza. Stracony w takich okolicznościach gol wyraźnie załamał legionistów, ale zawodnicy Kolejorza zamiast dobić rywali kolejnymi trafieniami, nie wykorzystali kilku „setek”. Między innymi dwie dogodne sytuacje zmarnował Zaur Sadajew. Tymczasem warszawianie ochłonęli i zaczęli coraz groźniej atakować. W 30. minucie niefortunny strzelec „samobója” zrehabilitował się wykorzystując dośrodkowanie z rzutu rożnego. Gol padł jednak w nieco kontrowersyjnych okolicznościach - sędzia nie dostrzegł faulu na Macieju Gostomskim. Do przerwy był  remis 1:1. Od początku drugiej połowy to warszawianie dyktowali warunki gry i swą przewagę udokumentowali zdobyciem gola, chociaż również w kontrowersyjnych okolicznościach. W 57. minucie legioniści wykonywali kolejny rzut rożny. Piłkę w zamieszaniu do bramki Lecha skierował Marek Saganowski. Trafienie zostało uznane, chociaż napastnik Legii był na pozycji spalonej. Po utracie drugiego gola Lech próbował jeszcze walczyć, ale bez przekonania - do przodu ruszył nawet Paulus Arajuuri. W końcówce meczu drugą żółtą i w konsekwencji czerwoną kartką ukarany został Barry Douglas. W tym momencie fani Legii fetowali już sukces. Kibice poznańscy z sektorów neutralnych zaczęli opuszczać trybuny, ale zorganizowana grupa sympatyków Lecha długo jeszcze musiała czekać na możliwość opuszczenia stadionu w eskorcie policji

 

Lech Poznań - Legia Warszawa 1:2 (1:1)

 

Bramki:                                                                                

Lech - Tomasz Jodłowiec - 1 (20’-samobójcza)

Legia - Tomasz Jodłowiec - 1 (30’), Marek Saganowski - 1 (55’)

 

Lech - Maciej Gostomski, Tomasz Kędziora, Paulus Arajuuri, Marcin Kamiński, Barry Douglas, Dawid Kownacki, Łukasz Trałka, Karol Linetty (68. Darko Jevtic), Kasper Hamalainen, Szymon Pawłowski (79. Muhamed Keita),  Zaur Sadajew (72. Dariusz Formella)

 

Legia -  Dusan Kuciak, Łukasz Broź, Jakub Rzeźniczak, Inaki Astiz, Tomasz Brzyski, Guilherme (37. Michał Żyro, 89. Jakub Kosecki), Ivica Vrdoljak, Tomasz Jodłowiec, Ondrej Duda (79. Michał Masłowski), Michał Kucharczyk, Marek Saganowski

 

Sędziował Daniel Stefański z Bydgoszczy
Widzów - 45 332

 

Radosław Kossakowski + foto

 

 





treść została wydrukowana ze strony
http://www.sportgniezno.pl/wiadomosc,szczescie-lecha-trwalo-krotko-puchar-polski-dla-legii.html