Mecz odbywał się w trudnych warunkach atmosferycznych, przy silnym wietrze i przelotnych opadach deszczu i gradu. Z upływem czasu nie najlepiej wyglądał też stan nawierzchni, choć i tak w porównaniu z drugim półfinałem w Bielsku-Białej drugoligowcy nie mieli się czego wstydzić. Lechici dobrze rozpoczęli to spotkanie. Już w 9. minucie objęli prowadzenie, kiedy po dalekim zagraniu Paulusa Arajuuriego piłkę w polu karnym gospodarzy opanował Zaur Sadajew. Rosjanin z łatwością ograł obrońcę Błękitnych i bez trudu pokonał Marka Ufnala. Szybkie zdobycie gola uspokoiło poczynania Lecha, który oddał inicjatywę rywalom. Grający pod wiatr Błękitni do przerwy nie zagrozili jednak specjalnie bramce ekstraligowców. Sytuacja zmieniła się diametralnie w drugiej połowie. Gospodarze zaczęli grać z wiatrem, który wspierał ich ambitne poczynania. Liczne akcje ofensywne Błękitnych szybko zakończyły się sukcesem, a bohaterem miejscowych okazał się zawodowy strażak - Tomasz Pustelnik. To on popisując się ładnym strzałem z woleja najpierw wyrównał w 54. minucie po dośrodkowaniu z rzutu rożnego, a 6 minut później także wykorzystując centrę z kornera strzałem głową dał drugoligowcom prowadzenie. Piłkarze Lecha wydawali się być zupełnie zaskoczeni takim obrotem sprawy. Mimo prób nie potrafili skutecznie sforsować defensywy rywali, a Błękitni grali jak w transie niewiele ustępując ekstraligowcom wyszkoleniem technicznym, a o głowę bijąc ich ambicją i zaangażowaniem w grę. Co chwilę prawym skrzydłem szybkie akcje przeprowadzał Łukasz Kosakiewicz, który w 77. minucie zacentrował wzdłuż linii pola karnego i niewiele brakowało, a byłoby 3:1, akcja nie została jednak zamknięta z lewej strony. Sześć minut później aktywny pomocnik Błękitnych sam wpisał się na listę strzelców ustalając wynik meczu. Lech kończył spotkanie w „dziesiątkę” po tym jak drugą żółtą kartkę i w konsekwencji czerwoną ujrzał Zaur Sadajew za przepychanki z rywalami. Błękitni pokonując Lecha 3:1 pokazali, że ich udział w półfinale Pucharu Polski nie jest przypadkowy. Oczywiście lechici przed rewanżem nie stoją na straconej pozycji, ale 9 kwietnia w Poznaniu, muszą zagrać o niebo lepiej, aby wyeliminować rewelacyjnego drugoligowca i zagrać w finale, w którym udział już chyba zapewniła sobie warszawska Legia pokonując w Bielsku-Białej Podbeskidzie różnicą aż trzech bramek (1:4).
Błękitni Stargard Szczeciński - Lech Poznań 3:1 (0:1)
Bramki:
Błękitni - Tomasz Pustelnik - 2 (54’, 64’), Łukasz Kosakiewicz - 1 (83’)
Lech - Zaur Sadajew - 1 (9’)
Błękitni - Marek Ufnal, Piotr Wojtasik (90. Andrzej Kotłowski), Wojciech Fadecki, Tomasz Pustelnik, Ariel Wawszczyk, Bartłomiej Poczobut, Robert Gajda (81. Sebastian Inczewski), Rafał Gutowski, Łukasz Kosakiewicz, Radosław Wiśniewski (71. Patryk Baranowski), Maciej Liśkiewicz
Lech - Jasmin Burić, Kebba Cessay (64. Tomasz Kędziora), Tamas Kadar, Marcin Kamiński, Paulus Arajuuri, Dawid Kownacki, Karol Linetty (68. Szymon Drewniak), Szymon Pawłowski (79. Vojo Ubiparip), Dawid Formela, Barry Douglas, Zaur Sadajew.
Sędziował Jarosław Przybył z Kluczborka
Widzów ok. 3 000
Radosław Kossakowski/foto archiwum
Liczba komentarzy : 0