Wyraźne zwycięstwo nad Bośnią i Hercegowiną dało Polakom pozycję lidera

2020-10-15

Mecz 4. kolejki Ligi Narodów, w którym reprezentacja Polski podejmowała Bośnię i Hercegowinę rozegrany w środę, 14 października, na Stadionie Wrocław zakończył się wyraźną wygraną Biało-Czerwonych 3:0. Rezultat taki sprawił, że Polacy awansowali na pierwsze miejsce w swej grupie Dywizji A.

Dwa oblicza miało jednak to spotkanie

Przez pierwszy kwadrans gra była wyrównana, a nawet momentami dominowali goście grając szybkimi podaniami i łatwo zdobywając przestrzeń boiskową. Już w 2. minucie bardzo bliski zdobycia gola był Miralem Pjanic, ale strzał zawodnika FC Barcelona obronił Wojciech Szczęsny popisując się ładną paradą.

 

Wszystko zmieniła czerwona kartka

Ujrzał ją w 15. minucie Anel Ahmedhodžić, który faulował wychodzącego na pozycję "sam na sam" z bramkarzem Roberta Lewandowskiego. Grając w "dziesiątkę" goście już nie prezentowali takiej siły ofensywnej, ale  jeszcze przez 25 minut zachowali czyste konto.

 

Jeśli się za bardzo chce, to nie wszystko wychodzi

Niewątpliwie Robert Lewandowski przystąpił do tego spotkania bardzo zdeterminowany. W meczu z Finlandią nie zagrał, a jego partnerzy urządzili sobie festiwal strzelecki, który kapitan reprezentacji mógł tylko oglądać z trybun. Przeciwko Włochom nie zdołał zdobyć bramki, a z Bośniakami bardzo chciał. Niestety, najpierw faul Ahmedhodžicia, siedem minut później fatalne uderzenie z piątego metra wysoko ponad poprzeczką i wreszcie słupek w 30. minucie po ładnym strzale z piętnastego metra.

 

Trzy bramki w jedenaście minut

Wprawdzie w międzyczasie była przerwa, ale jeśli chodzi o efektywny czas gry to tak się właśnie stało. W 40. minucie zagranie z lewego skrzydła Karola Linettego do Kamila Jóźwiaka, który zwodem minął obrońcę i już składał się do strzału, ale zauważył nadbiegającego Roberta Lewandowskiego i zostawił mu piłkę, a kapitan dopełnił formalności. Pięć minut później kapitan sam asystował zagrywając na głowę Karola Linettego, który posłał futbolówkę w kierunku dalszego słupka. Sześć minut po zmianie stron znakomite zagranie Mateusza Klicha z lewej strony do zupełnie niepilnowanego Roberta Lewandowskiego, który z piątego metra wewnętrzną stroną prawej stopy skierował piłkę do bramki gości ustalając wynik meczu na 3:0.

 

Przełamanie Karola Linettego

Kiedy Karol Linetty w połowie mijającej dekady był jednym z czołowych zawodników Lecha Poznań, dostał również szansę na grę w reprezentacji. W debiucie przeciwko Norwegii, w towarzyskim meczu rozegranym na początku 2014 roku strzelił nawet bramkę i wydawało się, że wkrótce będzie podstawowym graczem kadry. Niestety kolejne powołania przychodziły, ale w meczach reprezentacji, nawet już po wyjeździe do Serie A, Karol grał zachowawczo, szybko pozbywał się piłek, nie kreował gry. Zupełnie inaczej niż w klubach - Lechu, czy później Sampdorii. Miałem nieodparte wrażenie, że problem leżał wyłącznie w psychice tego zdolnego i pracowitego zawodnika. Nie wiem, czy jego postawa w ostatnich trzech meczach kadry wynikała również z treningu mentalnego, czy po prostu Karol Linetty dojrzał do przyjęcia odpowiedzialności za kreowanie gry w reprezentacji. Obiecujące jest to, że z meczu na mecz czuje się coraz pewniej, a zdobyta bramka jeszcze mu tej pewności niewątpliwie doda.

 

Trener ma spokój

Porażka z Holandią mimo w sumie niezłej gry (choć za taką ocenę trener Jerzy Brzęczek został mocno skrytykowany) mógł zasiać ziarno niepokoju w sztabie szkoleniowym. Tymczasem trzy ostatnie mecze napawają optymizmem przede wszystkim dlatego, że w kadrze pojawili się zmiennicy nie odbiegający specjalnie poziomem od dotychczasowych liderów. Trener Brzęczek ma więc możliwość niemalże dowolnego rotowania składem, co biorąc pod uwagę najbliższe miesiące z natłokiem spotkań reprezentacyjnych może okazać się jednym z kluczowych elementów.

 

Jesteśmy liderem - i co z tego?

Zwycięstwo nad zespołem Bośni i Hercegowiny przy jednoczesnym remisie Włochów z Holendrami 1:1 sprawiło, że Polacy awansowali na pierwsze miejsce w tabeli grupy I Dywizji A. Cieszyć się można, popadać w samozachwyt - absolutnie nie! Poza tym te rozgrywki są tylko elementem w dążeniu do znacznie ważniejszych celów. Ten minimum - utrzymanie w Dywizji A został już praktycznie osiągnięty

 

Radosław Kossakowski/foto laczynaspilka.pl

 


 



 





treść została wydrukowana ze strony
http://www.sportgniezno.pl/wiadomosc,wyrazne-zwyciestwo-nad-bosnia-i-hercegowina-dalo-polakom-pozycje-lidera.html