Złoto Polskich Motoparalotniarzy w cieniu tragedii

2017-08-30

W dniach od 19 do 26 sierpnia na lotnisku Breclav w Czechach odbyły się Motoparalotniowe Mistrzostwa Europy. Do rywalizacji zgłoszono 13 państw.

Nasza reprezentacja liczyła 18 załóg i była najliczniejszą. Czesi wystawili 14 załóg a Francuzi 13. Zarejestrowali się również zawodnicy z Australii, Austrii, Niemiec, Anglii, Węgier, Włoch, Japonii, Rosji, Słowacji oraz Hiszpanii. Zawodnicy zaczęli przybywać na lotnisko już 15.08 w celu akomodacji i treningów na nowym terenie. Gnieźnieńskie Stowarzyszenie Sportów Lotniczych im. L. Szajdy reprezentowały 3 załogi w najtrudniejszej klasie - PL2: Daniel Walkowiak i Michał Perkowski, Tomasz i Ewelina Kroteccy, Marek Barczyński i Violetta Bara. Rozbicie obozowiska również zajęło trochę czasu. Od rana i wieczorami piloci wykonywali loty treningowe. Ceremonia otwarcia miała miejsce 19.08 2017r o godz. 10.00. Warunki były wietrzne i konkurencji w tym dniu nie było ale w zamian za to odbył się przegląd sprzętu wraz z jego obfotografowaniem i oplombowaniem wraz ze sprawdzeniem dokumentów. Następnie przygotowano paliwo do konkurencji ekonomicznych , które zostało zważone , zaplombowane i zaniesione do depozytu. Dla klasy PL1 i PF1 było to 3 kg a dla klasy PL2 6 kg co daje ilość 8.13 l.
Wieczorem ku zaskoczeniu prognozy poprawiły się i dyrektor sportowy otworzył 3 godzinne okienko free fly od 17 do 20. Wszyscy w tym czasie próbowali trenować celność lądowania.

Niedziela upłynęła nam w oczekiwaniu na poprawę warunków pogodowych. Część ekipy wybrała się na wycieczki krajoznawcze inni konstruowali nowe mapniki ponieważ mapy, na których lataliśmy były  w skalo 1:66666 formatu A 3.
W poniedziałkowy poranek wiatr przy ziemi praktycznie nie istniał, każdy startował w innym kierunku. Od godziny 6 rano rozpoczęło się plombowanie telefonów, pilot przed startem do konkurencji musi przy sędziach wyłączyć swój telefon a następnie schować go do koperty z plombą. Telefon może być użyty w przypadku lądowania awaryjnego -  “w polu” by wezwać zwózkę. Po konkurencji pilot, który powrócił na  lotnisko musi wyjąć telefon z koperty w obecności sędziego i pokazać, że telefon jest wyłączony. Po plombowaniu odbyła się kwarantanna czyli czas, w którym zawodnicy opracowują swoją trasę przelotu.

Zadanie polegało na tym, by w limicie czasu 90 min przelecieć jak najwięcej punktów zwrotnych na mapie oraz pokonać jak największy dystans pomiędzy tymi punktami. Po starcie w bezwietrzu na około 100m piloci pod wiatr praktycznie stali w miejscu. Wszystkim załogom udało się wystartować w oknie startowym, nie obeszło się niestety bez problemów. Kilku pilotów uszkodziło linki przy starcie, jeden z pilotów hiszpańskich latających na trajce po starcie prawie zderzył się z innym pilotem, użył spadochronu zapasowego i wylądował bezpiecznie.
Poza lotniskiem lądowała nasza załoga Eweliny i Tomka Kroteckich, którzy mieli problemy z silnikiem. Szymon Winkler wykonał świetny przelot, niestety zahaczył 2m o strefę No Fly Zone i niestety zalicza zero za konkurencję, Szymon również zgubił swój mapnik po zamknięciu trasy, kilkanaście minut poszukiwań w polu z dyniami i udało się odnaleźć zgubę.
Wieczorna konkurencja celności lądowania została odwołana pomimo dobrych warunków atmosferycznych. Od 17 do 20 zezwolono na freefly. Wielu pilotów w PF1, PL1 i PL2 zaczęło trenować celność lądowania na pachołkach. Po 40 min marshall zabronił trenować.

W drugim dniu zawodów na VI Motoparalotniowych Mistrzostwach Europy odbyła się druga konkurencja nawigacyjna – nawigacja precyzyjna z deklaracją czasu. Od godziny 6 rano odbyło się plombowanie telefonów a następnie kwarantanna, w której piloci planowali swoją trasę oraz wypełniali deklaracje, w której sekundzie lotu pojawią się na punktach kontrolnych. Wszyscy zawodnicy  wrócili na lotnisko, nikt nie lądował w polu. Następną konkurencją była ekonomia - roztankowanie napędów w parach z zawodnikami z innych drużyn. Piloci mieli za zadanie na określonej ilości paliwa (3 kg PF1/PL1, 6 kg PL2) polecieć trasę trójkąta, którego powierzchnia będzie największa, Pierwszy bok tego trójkąta był premiowany za prędkość.

Trzeci dzień zawodów – od rana konkurencja techniczna – lądowanie na celność z wyłączonym silnikiem na wysokości 150 m. W locie poziomym 0.5 m nad ziemią trzeba „skosić” 5 piankowych słupków nie dotykając ziemi. Konkurencja bardzo trudna. Po południu ponownie konkurencja „ czysta ekonomie” – kto utrzyma się dłużej w powietrzu na wcześniej odmierzonym paliwie. Noszenia były mocne, chwilami ocierało się o 7 m/s w górę, na ponad 1000m latały z nami suche liście od kukurydzy.

Podczas właśnie tej konkurencji wydarzyła się duża tragedia -  młody 23- letni pilot Mariusz Kozarzewski na skutek złożenia się skrzydła spadł z wysokości 150 m ponosząc śmierć na miejscu. Naoczni świadkowie (piloci z Austrii i Hiszpanii) którzy latali obok powiedzieli, że widzieli, jak Mariusz na wysokości ok. 150m nad ziemią próbował szarpaczką znad głowy uruchomić silnik dwoma rękoma. Loggery potwierdzają tę wysokość. Skrzydło silnie bujało się na boki. Następnie weszła klapa z jednej strony, potem z drugiej, jedna się otworzyła i w rotacji zszedł do ziemi. Austriak, który pierwszy wylądował przy Mariuszu tak się składa, że jest lekarzem i to on rozpoczął reanimację. Potem lądowali wokół inni piloci, także z Polski – Marcin Bernat telefonicznie powiadomił o wypadku obozowisko i organizatora oraz co bardzo ważne przesłał koordynaty GPS na służb ratunkowych. Miejsce, gdzie upadł było bardzo silnym kontrastem termicznym.
Wszyscy zawodnicy połączyli się z naszą reprezentacją i bratem Mariusza  Pawłem , który również jest pilotem i reprezentantem Polski w żałobie. Przed naszym obozem pojawiły się znicze i flagi różnych państw. Wszyscy w milczeniu wracali do swoich obozowisk. Wieczorem wyznaczono białymi zniczami ok. 300 m drogi startowej na lotnisku jako symbol „powrotu” dla Mariusza.
W związku z tą tragedią Dyrektor Zawodów zadecydował , iż następnego dnia jest żałoba i zawody nie odbędą się. Piloci podjęli decyzję ,że o godz. 6.04 tuż przed wschodem słońca wszyscy staniemy na lotnisku, uczcimy minutą ciszy jego śmierć, wysłuchamy jego ulubionej piosenki o lataniu a następnie o godz. 7.00 wszyscy przelecimy nad miejscem wypadku, które znajdowało się 4 km od lotniska. Prowadzenie powierzono naszej reprezentacji na czele, której leciał pilot z dużą Polską flagą. Widok 80 motoparalotni w powietrzu zapierał dech w piersiach. Po 30 – to minutowym przelocie wszyscy bezpiecznie wylądowali. Polska reprezentacja klasy PL 2 podjęła jednomyślnie decyzję o nie braniu udziału w dalszych zawodach ze względu na śmierć kolegi. Inni piloci podejmowali decyzje zgodnie ze swoim sumieniem. Reprezentacja Czech w PL 2 solidaryzując się z nami podjęła taką samą decyzję.

W piątek rano rozegrano jeszcze dwie konkurencje – czysty start i nawigację po linii krętej tzw. „wąż”.
W sobotę 26 sierpnia o godz. 11.00 nastąpiła ceremonia zakończenia VI Motoparalotniowych Mistrzostw Europy. Podczas skromnej ceremonii rozdano dyplomy i medale. Polska zdobyła złoty medal drużynowy w klasie PL1, PL2, złoty indywidualnie – Wojciech Bógdał w klasie PL1, brązowy w klasie PF 1, srebrny w klasie narodowościowej. W sumie aż cztery razy odegrano Mazurka Dąbrowskiego co wszystkich Polskich zawodników przyprawiało o dreszcze. Wszystkie te medale zostały przekazane Mariuszowi dla którego te zawody stały się ostatnie.

Marek Barczyński.




 

 





treść została wydrukowana ze strony
http://www.sportgniezno.pl/wiadomosc,zloto-polskich-motoparalotniarzy-w-cieniu-tragedii.html