- Runda rewanżowa minionego sezonu zaostrzyła apetyty kibiców. Gnieźnieńscy futsaliści długo utrzymywali się w ścisłej czołówce, chociaż ostatecznie zajęli piąte miejsce w rozgrywkach. Początek tego sezonu nie nastrajał optymistycznie. Na półmetku zmagań podopieczni trenera Adama Heliosa plasują się na ósmej pozycji. Jak pan oceni tę rundę?
- Patrząc na obecne rozgrywki muszę otwarcie powiedzieć, że sezon 2023/2024 jest chyba najtrudniejszym odkąd działam w klubie. Mamy bardzo dobry zespół, który powinien dziś zajmować miejsce w czołowej trójce. Nasze ósme miejsce w tabeli nie jest tak złe, jak wygląda to w rzeczywistości, dlatego że wszystkie kluby posiadają takie zespoły, które powinny dać im miejsce w górnej części tabeli. Może te dwa ostatnie zespoły w tabeli odstają od reszty punktami, ale to nie znaczy, że słabo grają w futsal. Trener Adam Heliasz ma ciężko w tym sezonie rozgrywać mecze w pełnym składzie. Zawodników KS Gniezno prześladują kontuzje oraz, jak już nie raz wspomniałem, jesteśmy klubem amatorskim, więc zawodnicy na co dzień pracują, a co za tym idzie, nie zawsze mają czas na treningi i mecze.
- W wakacyjnej przerwie doszło do niewielu roszad w składzie. Mi brakuje w drużynie Mikołaja Bereźnickiego, który jest nie tylko dobrym zawodnikiem, ale też bardzo sympatycznym i inteligentnym człowiekiem. Dlaczego nie ma go już w KS Gniezno?
- Zgadza się, że nie mieliśmy wielu roszad w składzie przed sezonem. Co do Mikołaja Bereźnickiego trzeba przyznać, że tego zawodnika brakuje w naszym zespole. Mikołaj mieszka i pracuje w Poznaniu, co skutkuje tym, że ciężko było mu pogodzić pracę z treningami i wyjazdami na mecze, więc zdecydował o odpoczynku w tym sezonie. Mam nadzieję, że poukłada sobie wszystko i zobaczymy go jeszcze w barwach KS Gniezno. Jest to bardzo dobry, młody zawodnik, który dużo wnosił do naszego zespołu.
- Strzałem w dziesiątkę okazał się transfer Lubomira Kołomyjczuka, który wprawdzie początkowo chyba miał trudność z odnalezieniem się w nowym zespole, ale teraz znacząco wpływa na jego poziom…
- Strzał w dziesiątkę to mało powiedziane. Lubomir trafił do naszej drużyny na początku tego sezonu i było widać, że musiał się zaklimatyzować w drużynie, ale teraz jest już wszystko tak, jak powinno to wyglądać i jest jednym z podstawowych graczy. Mam nadzieję, że na dłużej zadomowi się w naszym klubie.
- Gnieźnianie pokazali w tej rundzie, że są zespołem nieobliczalnym. Potrafili zremisować z bardzo silnym Futsalem Świecie i byli również bliscy remisu z liderującym ówcześnie spadkowiczem z Ekstraklasy - Red Devils Chojnice, a po tygodniu zostali rozgromieni w Lęborku aż 11:2. Jak pan to tłumaczy?
- Jak już wspomniałem, jest to najtrudniejszy sezon odkąd działam w KS Gniezno. Zawodnicy faktycznie mogą wygrywać z bardzo silnymi drużynami, ale i też bywają słabsze dni i taki dzień mieliśmy właśnie w Lęborku, gdzie przegraliśmy 11:2, choć do przerwy wynik był otwarty i dopiero druga połowa spotkania się posypała, ale już w następnym meczu przed własną publicznością udowodniliśmy, że potrafimy grać w piłkę i wysoko wygraliśmy z TAF Toruń. W tym miejscu muszę również wspomnieć o meczu z AZS UG Gdańsk, gdzie my też na meczu wyjazdowym wygramy 11:2, więc podsumowując, nasz zespół stać na naprawdę dobre wyniki.
- Mecz w Lęborku okazał się chyba traumatycznym przeżyciem dla Dawida Dymka, który wcześniej w tym sezonie spisywał się zupełnie nieźle. Na szczęście w drużynie pojawił się Marek Gonda, które skutecznie zastępuje go na pozycji bramkarza. Jak doszło do pozyskania tego zawodnika?
- Mecz w Lęborku był bardzo bolesny dla całej drużyny i nie możemy tu mówić o Dawidzie Dymku, tylko o wszystkich zawodnikach. W tym meczu dużo bramek traciliśmy z wycofanym bramkarzem. Dawid jest bez przerwy w wysokiej formie i normalnie trenuje, a to że jest rywalizacja między bramkarzami wpływa pozytywnie na ich poziom. Marek Gonda trafił do KS na początku sezonu i polecił go nam Mariusz Sawicki. Marek przyjechał na trening i małymi krokami przebił się do pierwszego składu. Muszę zaznaczyć, że oprócz Marka Gondy i Dawida Dymka cały czas w wysokiej formie jest Dawid Kasprzyk.
- Końcówka pierwszej rundy była bardzo dramatyczna. W Bojanie KS prowadził już trzema bramkami, a ostatecznie w związku z kontrowersyjnymi decyzjami sędziów kończył spotkanie w trzyosobowym składzie po czerwonych kartkach dla Pawła Kaźmierczaka oraz Mariusza Sawickiego i zdołał zaledwie obronić remis 4:4. W tej sytuacji osłabiony przystąpił także do meczu z Futbolu Białystok. Mimo prowadzenia gnieźnianie przegrali to spotkanie 1:3. I znów nie obyło się bez kontrowersyjnych decyzji sędziów, co skutkowało czerwoną kartką dla Kamila Kijaka. Czy klub zamierza składać jakiś protest w związku z tymi decyzjami sędziowskimi?
- Zgadza się, że końcówka pierwszej rundy była bardzo dramatyczna, a to za sprawą sędziowania naszych meczów. To co się zdarzyło w kilku meczach to przechodzi wszelkie pojęcia. Jako zawodnicy, trener czy zarząd nie można powiedzieć nic na temat pracy sędziów, bo za tym idą niemałe kary finansowe. Ja wiem, że są to tylko ludzie i mają prawo się pomylić, ale jeżeli sędzia myli się kilkanaście razy podczas meczu, to już nie jest to fajne. W Bojanie czerwoną kartkę otrzymał Paweł Kaźmierczak. Jest to dziwne, że jest to jego czwarta kartka, w tym trzecia od tej samej sędzi. Mariusz Sawicki gra ostro, ale nie faulował, a mimo to dostał czerwoną kartkę. Te kartki nie powinny mieć miejsca w tym meczu. W ostatnim meczu, za drugą żółtą kartkę, Kamil Kijak otrzymuje czerwoną kartkę i opuszcza parkiet. Też w bardzo kontrowersyjnej sytuacji, odwołaliśmy się co do czerwonej kartki Mariusza Sawickiego, ale prezydium PZPn nie przychyliło się do naszego odwołania i ukarał Mariusza karą zawieszenia na dwa mecze. Co do Kamila Kijaka, nie będziemy się odwoływać, ponieważ po tym meczu Kamil postanowił zakończyć karierę.
- Ta decyzja spadła chyba na zarząd klubu jak grom z jasnego nieba. Początkowo myślałem nawet, że jest to fake news. Jak motywował ją sam zawodnik?
- Kamil Kijak stwierdził, że kończy karierę tłumacząc mi, to nawałem obowiązków służbowych i chęcią spędzenia większego czasu z rodziną. Myślę, że Kamil zatęskni za piłką i wróci do KS Gniezno. Jest to bardzo dobry zawodnik i szkoda, żeby w najlepszym wieku dla futsalisty wieszał buty na kołku!
- W ostatnim meczu nie zagrał także Marcin Marcinkowski. Dlaczego?
- Marcin Marcinkowski nie zagrał w ostatnim meczu pierwszej rundy, ze względu na kontuzję,. Jak już wspomniałem, mamy w tym sezonie problemy kadrowe, ze względu na kontuzje zawodników. Futsal jest dyscypliną sportu, w której często zdarzają się urazy, więc musimy nieraz sobie radzić bez podstawowych zawodników. Oby w drugiej rundzie omijały zawodników kontuzje, to i wyniki będą zdecydowanie lepsze.
- Czy w świąteczno-noworocznej przerwie dojdzie do jakichś wzmocnień drużyny?
-W przerwie świąteczno-noworocznej chcielibyśmy, żeby do zespołu dołączyło dwóch, a może i trzech graczy, ale wiąże się to z funduszami. Jeżeli klub będzie stać na pozyskanie zawodników, to to zrobimy. Wiemy wszyscy, że czasy są jakie są i żaden klub nie ma wolnych środków, ale myślę, że jakaś niespodzianka będzie przygotowana i zobaczymy nową, a może i nowe twarze na gnieźnieńskim parkiecie.
- Jaki cel stawia pan zespołowi na koniec tego sezonu?
- Cel jest taki, żeby zakończyć sezon w górnej części tabeli. Realnie myślę tu o czwartym, czy piątym miejscu. Jakby było drugie czy trzeci miejsce, to będzie to dla nas duży sukces. Mamy taki zespół, który praktycznie gwarantuje wysokie miejsce w tabeli, choć to tylko sport i różnie z tym bywa. Mam nadzieję, że nasi zawodnicy sprawią nam miłą niespodziankę, a wszystkim kibicom korzystając z okazji życzę Wesołych Świąt oraz Szczęśliwego Nowego Roku,
rozmawiał: Radosław Kossakowski
Liczba komentarzy : 0