Zespół Stelli Gniezno podejmował na Stadionie im. Alfonsa Fliniika drużynę Pomorzanina Toruń. Goście byli faworytami tego pojedynku i mimo, że stelliści walczyli dzielnie torunianie sukcesywnie budowali przewagę. Już w 4. minucie objęli prowadzenie dzięki trafieniu Wojciecha Rutkowskiego. Ten sam zawodnik tuż przed przerwą wykorzystał karny strzał rożny i po pierwszej połowie było 0:2. Pod koniec trzeciej kwarty na 0:3 podwyższył Mariusz Kowalski i wydawało się , że losy meczu i awansu do finału zostały przesądzone. Tymczasem w ostatniej odsłonie spotkania stelliści przeszli niesamowitą metamorfozę. Sygnał do odrabiania strat dał Artu Mikuła, który w sporym zamieszaniu silnym pchnięciem z szóstego metra pokonał bramkarza gości. Stelliści podbudowani tym golem zepchnęli rywali do defensywy, a wykorzystując dwa "krótkie rogi" doprowadzili do remisu 3:3 po trafieniach Huberta Grotowskiego. W 59. minucie przy próbie strzału sfaulowany został Marcin Grotowski, a rzut karny dość szczęśliwie wykorzystał Marcin Lewartowski. Zwycięstwo 4:3 bardzo ucieszyło zawodników i kibiców Stelli. Jednobramkowa zaliczka przed niedzielnym rewanżem w Toruniu jest wprawdzie niewielka, ale to stelliści są bliżej finału i jeśli na boisku przy Szosie Chełmińskiej zagrają tak jak w ostatniej kwarcie w Gnieźnie, to mogą sprawić miłą niespodziankę.
W drugim półfinale AZS Politechnika Poznańska pokonał broniący tytułu Grunwald Poznań także 4:3, mimo że prowadził już 4:1. Oba spotkania rewanżowe rozpoczną się w niedzielę o g. 16.
Radosław Kossakowski + foto (fotogaleria)
Liczba komentarzy : 0